Sweter z włóczki Forban, czyli tweedowa otulinka
Mój nowy sweter z włóczki Forban jest winowajcą, przez którego zaczęłam pisać ten blog. Bowiem pierwszego dnia, kiedy się w nim pojawiłam w towarzystwie, wywołał falę głasków (dosłownych i takich w sensie psychologicznym) i "achów". I sprawia mi w ogóle tyle frajdy, że pomyślałam, że zasługuje na uwiecznienie.
Motek: 100 g = 220 m
Skład: 11% moher, 15% wełna, 74% akryl
Kolor: 09, ciemna oliwka z oplotem zielonym, ciemno-czerwonym i turkusowym
Wg producenta druty: 4 - 4,5
Wzór: z Sandry 11/2014
Muszę / musimy się jeszcze poduczyć, jak fotografować dzianinę. To zdjęcie robione w pełnym słońcu. Kolejne - w domu przy nieco niższym słoneczku i innych nastawieniach balansu bieli, wydają się lepiej, choć nie doskonale, oddawać kolor włóczki i fakturę wzoru.
Nie obyło się bez perypetii. A wszystko przez to, że wzór był na rozmiar 36/38 lub 48/50, a że noszę rozmiar 40 musiałam pokombinować z powiększeniem z 36/38. W dodatku w opisie modelu włóczka miała być nieco grubsza (95m/50g) i przerabiana drutami 5 i 5,5. Ponieważ Forban jest z moherem uznałam, że spokojnie druty 5,5 będą dobre i tak było. Poszerzyłam nieco wzór, dodając z każdej strony po kilka oczek lewych i na szerokość było git. Gorzej, że gdy dotarłam do góry i zrobiłam już pracowicie golf (nieco dłuższy i bardziej rozłożysty niż w modelu), okazało się, że sweterek owszem uroczy, ale po włożeniu wyglądam w nim jak... bombka. Był nieco za talię, czyli dla mnie za krótki. Więc cóż, prucie? Moheru?! Dramat!
Postanowiłam po raz pierwszy w życiu pokusić się o przedłużenie robótki u dołu, wyciągając jedną nitkę tuż nad ściągaczem i dorabiając dół, a potem połączyć obie części Kitchener Stitch, czyli łączenie oczek ściegiem dziewiarskim lub graftingiem.
Nitkę udało się wyciągnąć bezboleśnie, wszystkie oczka złapać też. Ale przyznam, że jak usiadłam do łączenia dziewiarskiego, to choć wyglądało na prościznę na you tube u Pani Iwony Eriksson (dzięki!), przy próbie przeniesienia na moją własną robótkę... trochę "bolało". W końcu metodą prób i błędów wypracowałam własną metodę i poszłooooo... Wyzwanie polegało na tym, że dziewiarki nagrywają filmy instruktażowe na samych oczkach prawych i gładkich włóczkach, a ja musiałam to "ugryźć", nie gubiąc wzoru warkoczy i w moherze.
I wiecie, co? Jestem zadowolona. Koleżanka, której pokazywałam robótkę przed i po przedłużeniu nie mogła uwierzyć, bo tego prawie wcale nie widać. Myślę, że po praniu nierówności zniwelują się w ogóle.
Choć zima odchodzi, jeszcze ponoszę mój przytulasty, otulasty Forbanek. Cieszę się nim, no i - nie ukrywam - zawistnymi spojrzeniami niektórych koleżanek;-) Fajnie, że mam dłuższy sweterek, bo lepiej się w nim czuję. Mam podwójną satysfakcję, bo pokonałam lenistwo umysłowe i rozgryzłam metodę przedłużania, która pewnie jeszcze się przyda. Gdybym miała pruć ten moherowy golf... Brrr!
Nie myślcie, że sobie przypisuję zasługi! Raczej należy pochylić czoło przed producentem, bowiem włóczka jest tak ciekawa kolorystycznie i tak milusia w dotyku, że wprost chce ją się głaskać i miętosić. Dodam jeszcze, że gotowy sweter, choć bardzo ciepły, jest lekki jak wata i nic a nic nie gryzie. A należę do wrażliwców. Słowem - mimo niezbyt oszałamiającego składu - polecam tę włóczkę serdecznie. Jedyny mankament, to moim zdaniem, uboga gama kolorystyczna serii włóczek Forban.
Forban kupiłam w firmie producenta Inter - fox w ilości 5 motków. Zużyłam 44 dkg. Na plus producentowi zaliczam przesłanie, wraz z zamówieniem, gratisu w postaci agrafki do odkładania oczek i szeregu próbek innych włóczek oraz naprawdę błyskawiczną przesyłkę.
Skład: 11% moher, 15% wełna, 74% akryl
Kolor: 09, ciemna oliwka z oplotem zielonym, ciemno-czerwonym i turkusowym
Wg producenta druty: 4 - 4,5
Wzór: z Sandry 11/2014
Muszę / musimy się jeszcze poduczyć, jak fotografować dzianinę. To zdjęcie robione w pełnym słońcu. Kolejne - w domu przy nieco niższym słoneczku i innych nastawieniach balansu bieli, wydają się lepiej, choć nie doskonale, oddawać kolor włóczki i fakturę wzoru.
Tu mój Forban w zbliżeniu:
Nie obyło się bez perypetii. A wszystko przez to, że wzór był na rozmiar 36/38 lub 48/50, a że noszę rozmiar 40 musiałam pokombinować z powiększeniem z 36/38. W dodatku w opisie modelu włóczka miała być nieco grubsza (95m/50g) i przerabiana drutami 5 i 5,5. Ponieważ Forban jest z moherem uznałam, że spokojnie druty 5,5 będą dobre i tak było. Poszerzyłam nieco wzór, dodając z każdej strony po kilka oczek lewych i na szerokość było git. Gorzej, że gdy dotarłam do góry i zrobiłam już pracowicie golf (nieco dłuższy i bardziej rozłożysty niż w modelu), okazało się, że sweterek owszem uroczy, ale po włożeniu wyglądam w nim jak... bombka. Był nieco za talię, czyli dla mnie za krótki. Więc cóż, prucie? Moheru?! Dramat!
Postanowiłam po raz pierwszy w życiu pokusić się o przedłużenie robótki u dołu, wyciągając jedną nitkę tuż nad ściągaczem i dorabiając dół, a potem połączyć obie części Kitchener Stitch, czyli łączenie oczek ściegiem dziewiarskim lub graftingiem.
Nitkę udało się wyciągnąć bezboleśnie, wszystkie oczka złapać też. Ale przyznam, że jak usiadłam do łączenia dziewiarskiego, to choć wyglądało na prościznę na you tube u Pani Iwony Eriksson (dzięki!), przy próbie przeniesienia na moją własną robótkę... trochę "bolało". W końcu metodą prób i błędów wypracowałam własną metodę i poszłooooo... Wyzwanie polegało na tym, że dziewiarki nagrywają filmy instruktażowe na samych oczkach prawych i gładkich włóczkach, a ja musiałam to "ugryźć", nie gubiąc wzoru warkoczy i w moherze.
Tu macie fragment z łączenia robótki po przedłużeniu. Widać?
I wiecie, co? Jestem zadowolona. Koleżanka, której pokazywałam robótkę przed i po przedłużeniu nie mogła uwierzyć, bo tego prawie wcale nie widać. Myślę, że po praniu nierówności zniwelują się w ogóle.
Choć zima odchodzi, jeszcze ponoszę mój przytulasty, otulasty Forbanek. Cieszę się nim, no i - nie ukrywam - zawistnymi spojrzeniami niektórych koleżanek;-) Fajnie, że mam dłuższy sweterek, bo lepiej się w nim czuję. Mam podwójną satysfakcję, bo pokonałam lenistwo umysłowe i rozgryzłam metodę przedłużania, która pewnie jeszcze się przyda. Gdybym miała pruć ten moherowy golf... Brrr!
Sweterek po prostu zachwyca. Dołączam się do zazdrosnych spojrzeń! Ja też zastanawiałam się nad nabyciem tej włóczki, ale wahałam się bo wydawało mi się, że się szybko zmechaci. Może podpowiesz mi jak się nosi?
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Na razie prałam go raz, zaraz po zrobieniu i zachował się idealnie. Noszę go od czasu do czasu i nie widać zmechaceń, ale to może za krótki okres. Dopiszę za jakiś czas obserwacje. Tak czy owak uważam, że Forban warto kupić, bo zachwyca miękkością i lekkością oraz urozmaiconą nitką i ma przy tym bardzo atrakcyjną cenę. Żałuję tylko, że nie ma więcej wersji kolorystycznych. Złasiłabym się jeszcze na jakieś niebieskości lub głębokie bordo.
Usuń