Świąteczny wieniec
Tym razem nie będzie nic o dzierganiu. Świąteczny, czy raczej adwentowy wieniec własnej roboty marzył mi się od kilku lat. Niby prosta rzecz, ale nie miałam pojęcia, jak się za to zabrać.
Ambicją moją było spreparowanie wieńca wyłącznie z tego, co znajdę we własnym ogródku. Żadne gotowce nie wchodziły w grę. Trafiłam w końcu na "łopatologiczny" i przez to wielce przydatny DIY na blogu Lawendowy dom, gdzie czasem zaglądam w poszukiwaniu przepisów kulinarnych.
Wykorzystałam gałązki świerka srebrnego, świerka zielonego, thui i owoce irgi. Jako bazy użyłam pędów bluszczu, co nie było może tak dobre, jak użycie - zalecanego przez Autorkę wspomnianego wyżej bloga - derenia, ale nie mam derenia, więc szukałam alternatywy. Bluszczowe pędy są bardziej wiotkie i z racji naturalnego skrętu trudno z nich było uzyskać idealny okrąg, ale w końcu się udało, a niedoskonałości zamaskował potem układ pozostałych gałązek. Zaletą bluszczu jest natomiast to, że kompozycję wzbogaciły bluszczowe liście, których po prostu nie odrywałam od pędów.
Autorka tutka radzi mocowanie gałązek do bazowego okręgu sznurkiem i drucikiem. Ja nie miałam odpowiedniego drutu. Cienkie miedziane druciki wyczarowane dla mnie przez Męża po rozbrojeniu jakiegoś przewodu okazały się za krótkie i za delikatne. Poszłam więc po rozum do głowy i po... srebrną taśmę izolacyjną. Okazała się doskonała. Bukieciki z gałązek przymocowywałam „na zakładkę” do bluszczowej bazy. Dzieło zwieńczyłam kokardą z tiulu i gotowe.
Wieniec jak każdy debiut ma niedoskonałości, ale i tak cieszy. Szósty czy siódmy będzie perfekt;-)
Z resztek powstała jeszcze zielona kompozycja do przedpokoju.
Komentarze
Prześlij komentarz